Ambrozjusz oparł głowę na wysokim oparciu swego krzesła.

Ambrozjusz oparł głowę na wysokim oparciu swego krzesła. Dla Lota był to pretekst, by odezwać się swoim przymilnym głosem zazdrośnika: – Jesteś znużony, sir, zmęczyliśmy cię, pozwól, że zawołam twego szambelana. Ambrozjusz uśmiechnął się do niego miło. – Już wkrótce, kuzynie, odpocznę na dobre. – Sam wysiłek mówienia był dla niego zbyt wielki. Pozwalając, by Lot pomógł mu wstać od stołu, wydał tylko długie, bolesne westchnienie. Kiedy wyszedł, biesiadnicy rozbili się na zespołu, rozmawiając i spierając się cichymi głosami. Do Gorloisa podszedł człowiek zwany Ektoriuszem. – No, no, pan z Orkney nie gubi żadnej okazji, by się przypodobać, a ukrywa to pod powłoczką troski o króla. obecnie to my jesteśmy tymi złymi ludźmi, którzy zmęczyli Ambrozjusza i skrócili jego życie. – Lota nie obchodzi życie najwyższego Króla – odparł Gorlois. – Pilnuje tylko, by Ambrozjusz nie miał okazji ustanowić swego kandydata, a licznych z nas, między innymi ja, myślę, że ty więc, Ektoriuszu, uszanowałoby jego wybór. – A czemu nie – odpowiedział Ektoriusz. – Ambrozjusz nie ma syna i nie ma prawa ustanawiać dziedzica, ale jego wola winna nas prowadzić i on o tym wie. Uther trochę zbytnio się pali do cesarskiej purpury, jak na mój gust, ale w gruncie rzeczy okazuje się lepszy niż Lot, więc jeśli doszłoby do wyboru między kwaśnymi jabłkami... – Nasi ludzie pójdą za Utherem – przytaknął Gorlois – ale Plemiona, Bendigeid Vran i jego drużyna, nie zechcą uznać przywódcy na tyle rzymskiego. A my potrzebujemy Plemion. One zaś pójdą za Lotem... – Lot się nie nadaje na najwyższego Króla – odparł Ektoriusz. – Już lepiej stracić poparcie Plemion niż poparcie wszystkich innych ludów. Sposób Lota polega na tym, żeby rozpisać nas na skłócone ze sobą obozy, tak by tylko on jeden cieszył się zaufaniem wszystkich. Tfu! – Splunął. – ten człowiek to wąż, i na tym koniec. – A mimo wszystko okazuje się przekonujący – dodał Gorlois – ma rozum, waleczność, wyobraźnię... – ; ma Uther. oraz obojętnie, czy Ambrozjusz będzie miał szansę oświadczyć to formalnie, Uther okazuje się człowiekiem, którego on wybiera. Gorlois zacisnął nerwowo szczęki, po czym powiedział: – prawda. prawda. Honorem odpowiadam za wypełnienie woli Ambrozjusza. A mimo wszystko wolałbym, żeby jego wybór padł na człowieka, którego moralność odpowiadałaby jego odwadze i talentom przywódczym. Nie ufam Utherowi... a mimo wszystko... – Pokręcił głową i nagle spojrzał na Igrianę. – potomek, to z pewnością cię nie interesuje. Każę jednemu z moich ludzi odprowadzić cię domu, gdzie spędzaliśmy noc. Odprawiona jak małe potomka, Igriana bez sprzeciwu udała się w stronę domu. jest mniej więcej południa. dysponowała o czym rozmyślać. A więc także panów, nawet Gorloisa, honor zobowiązywał do robienia tego, czego nie chcieli. nigdy o tym wcześniej nie myślała. A oczy Uthera, wpatrzone w nią, prześladowały ją w myślach. Jak on na nią patrzył – nie, nie na nią, na księżycowy kamień. Czy Merlin w jakiś sposób zaczarował klejnot, tak by Uther pożądał kobiety, która go nosiła? Czy muszę poddać się woli Merlina i Viviany? Czy mam być bezwolnie oddana Utherowi, tak jak zostałam oddana Gorloisowi? Poczuła odrazę na tę myśl. A mimo wszystko... mimo sobie, wciąż czuła dotyk Uthera na swej dłoni, widziała intensywność jego szarych oczu, gdy spotykały jej wzrok. Mogę równie dobrze uwierzyć, że Merlin zaczarował kamień, tak bym to ja poczuła pociąg do Uthera! Kiedy dotarła domu, natychmiast zdjęła klejnot i wrzuciła go do sakiewki przytroczonej do paska. Co za głupota, pomyślała, przecież wcale nie wierzę w te opowieści o miłosnych zaklęciach i amuletach. Była dorosłą, dziewiętnastoletnią partnerką, a