czarne oczy radośnie błyszczały w świetle pochodni. By

czarne oczy radośnie błyszczały w świetle pochodni. było dziś więcej świateł; w pewnym sytuacji, nawet nie zauważyła kiedy, oddał jej konia komuś innemu oraz poprowadził ją w krąg świateł – nie pamiętała, by wchodziła do środka, a mimo wszystko znalazła się w wielkiej sali, gdzie ucztowali panowie oraz kobiety w girlandach na głowach. Niektórzy mieli wieńce z jesiennych liści, girlandy niektórych pań były z pierwszych wiosennych kwiatów, małych bladych pierwiosnków, które zakwitają w ukryciu, nawet zanim jeszcze zejdą śniegi. Gdzieś grała harfa. Przewodnik nie opuszczał jej boku. Zaprowadził ją do głównego stołu, gdzie jakoś bez specjalnego zdziwienia Morgiana rozpoznała tę samą kobietę, którą widziała wcześniej, tę, która na głowie dysponowała wieniec z nagich, białych kwiatów łoziny. Szare oczy kobiety były bez wieku, pełne mądrości, jakby potrafiła zrozumieć oraz odczytać wszystkie rzeczy. Mężczyzna usadził Morgianę na ławie oraz dołożył w jej dłoń kufel zrobiony z jakiegoś metalu, którego nie znała... napój w nim był słodki oraz łagodny oraz miał smak torfu oraz wrzosów. Piła spragniona oraz po kilku chwilach zdała sobie sprawę, że wypiła zbyt szybko po tak długim artykule oraz poczuła oszołomienie. nasunęła na myśl jej się stara historia – jeśli zabłądzisz do czarownej krainy, pamiętaj, żeby nigdy nie pić ani nie próbować ich posiłków... ale to była tylko stara baśń, oni nie zrobią jej krzywdy. – Co to za miejsce? – spytała. – To Zamek Chariot – odpowiedziała Pani. – Witaj w naszych progach Morgiano, królowo Brytanii. – Nie, nie, ja nie jestem królowa – powiedziała, potrząsając głową. – Moja mama była Najwyższą królowa, ja jestem tylko księżniczką Kornwalii, nic więcej... Pani uśmiechnęła się. – To wszystko jedno. Jesteś zmęczona, długo byłaś w drodze. Jedz oraz pij, siostrzyczko, a jutro pewien człowiek zaprowadzi cię, gdzie tylko będziesz chciała. obecnie bywa moment, by ucztować... Na jej talerzu pojawiły się owoce, chleb – ciemny, miękki chleb z jakiegoś nieznanego ziarna, wydawało jej się, że gdzieś już go próbowała... Zobaczyła, że mężczyzna, który ją tu przyprowadził, ma na rękach złote bransolety, które wiją się jak żywe węże... Przetarła oczy, myśląc, że zapadła w dziwny sen, oraz kiedy znów spojrzała, zobaczyła tylko bransoletę, a może nawet tatuaż, taki, jaki Artur otrzymał na ceremonii pasowania na króla. Czasami, kiedy spoglądała na tego człowieka, pochodnie świeciły tak dziwnie, że wydawało jej się, iż nad jego czołem widzi cień poroża, a Pani ma koronę oraz naszyjniki ze złota. Po kilku chwilach znów wyglądało to tak, jakby to był jedynie wieniec z łoziny oraz wisiorek z małych muszelek, tych, które miały kształt intymnych elementy kobiecych oraz dlatego były poświęcone Bogini. Siedziała między nimi, skądś dobiegał dźwięk harfy, muzyką słodszą niż ta, którą grały nawet harfy Avalonu... Nie czuła już znużenia. Słodki napój oczyścił jej umysł ze zmęczenia oraz smutku. Później pewien człowiek dołożył w jej dłonie harfę oraz ona więc grała oraz śpiewała; nigdy przedtem jej głos nie brzmiał tak słodko, miękko oraz czysto. Grając, zapadła w sen, w którym wszystkie twarze wokół niej miały rysy podobne do ludzi, których znała... Wydało jej się, że spaceruje po krawędzi słonecznej wyspy oraz gra na dziwnie wygiętej harfie. A następnie był moment, że siedziała na wielkim kamiennym dziedzińcu oraz stary, mądry Druid w dziwnych, długich szatach uczył ich posługiwać się kompasem oraz określać pozycje gwiazd, oraz były też pieśni oraz dźwięki, które potrafiły otwierać zamknięte drzwi albo wznosić kamienne kręgi, a ona nauczyła się tego wszystkiego oraz na jej czoło włożono złotą koronę w kształcie węża... Pani powiedziała, że nadszedł moment na spoczynek – o poranku pewien człowiek przyprowadzi jej konia. tej nocy spała w chłodnej komnacie obwieszonej liśćmi, a może to były kobierce, które tylko wydawały się poruszać oraz zmieniać, opowiadając historie wszelakich rzeczy, które się wydarzyły? Zobaczyła też samą siebie, utkaną na tych kobiercach, z harfą w dłoniach, z